Przepadłam na blisko dziewięć miesięcy, ale już wracam i mam nadzieję, że na stałe.
Przez te
miesiące bez bloga uświadomiłam sobie, że to tu, na pozór w
prozaicznym (bo przecież wirtualnym) świecie dzieje się jednak
jakaś magia. To tu bowiem uchodzę emocje, zwłaszcza te
niepożądane. Tu porządkuję myśli i nazywam często te nienazwane.
Okazuje się zatem, że pisanie bloga to dla mnie forma terapii. I
już nie muszę nerwowo kartkować kalendarza w poszukiwaniu telefonu
do terapeutki. Bo czas poświęcany na bloga to tak naprawdę czas
poświęcany dla samej siebie. To czas na refleksje i chwile by
przyjrzeć się temu jak wyglądał mój dzień. Czy było w nim
miejsce na szczerą rozmowę, na uśmiech. Czy był czas by zadbać o
swoje ciało i umysł... Blog okazuje się, że pełni dla mnie
jeszcze jedną ważną funkcję. Otóż jest jak pamiętnik do
którego mogę wrócić w chwilach zwątpienia by przypomnieć sobie,
że może być inaczej.
I tak oto kolejna
porcja budujących dla mnie zdjęć. Wrześniowe wspomnienie lata.
Brela, wrzesień 2014
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz