środa, 25 lipca 2012

Dziadzio

Ze smakiem czereśni wróciło wspomnienie.
We czwartki w mieście był targ. Nie było tygodnia żeby Dziadek nie robił na nim zakupów. Jako mała dziewczynka lubiłam i ja te targowe czwartki. Siedząc na pieńku, niecierpliwie przebierając nogami (było lato, a stopy zazwyczaj miałam bose) czekałam na Dziadka. Zawsze niósł dla mnie niespodziankę. Zazwyczaj były to czereśnie. Wyszukiwał z torby w kratę te do pary, udające kolczyki. Zawieszał mi je na uszach i za rękę wracaliśmy do domu. Kiedy nie było czereśni, miał dla mnie słonecznik.
Brakuje mi dziadkowych niespodzianek. W lipcu minęły cztery lata od naszego ostatniego spotkania.