poniedziałek, 30 września 2013

Zbigniew Lengren


Dziś ukazał się ostatni numer „Przekroju” opublikowany przez Gremi Media. Kawał historii na polskim, prasowym rynku wydawniczym. O zachwytach nad samym tytułem pisać nie będę, bywały dla niego lepsze i gorsze lata. Magazyn namiętnie czytywałam w liceum i w trakcie studiów, później odpuściłam by wrócić do niego na chwilę za czasów Ziomeckiej i Prokopa, ale nie o tym chciałam. Okładka dzisiejszego wydania oddaje hołd Markowi Raczkowskiego, polskiemu rysownikowi związanemu z tytułem przez ostatnie 12 lat. Szacunek dla tego pana, ale również i nie o nim i nie o fenomenie jego satyrycznych dzieł ten post.

Bo dla mnie „Przekrój” to Zbigniew Lengren. Z Profesorem Filutkiem i Psem Filusiem zapoznał mnie Dziadek. Kupował „Przekrój” kiedy byłam małą dziewczynką. Rubryka autorstwa Lengrena była zawsze zarezerwowana dla mnie. Zabawne historie obrazkowe oglądałam i .... kolorowałam. Tak tak, te czarno-białe obrazki świetnie sprawdzały się jako kolorowanki! Szczególnie ukochałam sobie Psa Filusia. W moim wykonaniu, co numer, miał inne umaszczenie :) 

Dziś wracam do Lengrena przeglądając miniaturowe wydanie Między nami zwierzętami. Tym razem jednak odpuszczę kredki. 











Zbigniew Lengren, Między nami zwierzętami
Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe
Warszawa 1985

niedziela, 29 września 2013

Jimmy Liao

Tym wpisem zaczynam cykl o książkach. O książkach obrazkowych, dla małych i całkiem wielkich, bo jak się okazuje mając te blisko trzydzieści lat (oj, nie brzmi to najlepiej) można również  je czytać, a już na pewno oglądać! Bo dla mnie, w książce dziecięcej, to warstwa ilustracyjna jest tą najistotniejszą.

Ta pasja zaczęła się dobrych kilka lat temu kiedy to rozpoczęłam współpracę z jednym z czasopism dziecięcych. Następnie była praca dyplomowa o ilustracji w polskiej książce dziecięcej i czas spędzony w wydawnictwie książkowym dla dzieci. Podglądałam najlepszych polskich ilustratorów dla dzieci, śledziłam ich warsztat, niejednokrotnie miałam szansę porozmawiać z nimi osobiście przy okazji pracy nad magazynem czy w trakcie spotkań autorskich. Domowa biblioteczka wciąż rosła o kolejne książki obrazkowe, a ja stale odkrywałam nowe nazwiska.

Usłyszałam kiedyś na swój temat, że szalenie cenne we mnie to że wciąż (mimo wieku) noszę w sobie dziecko. Być może to ono pozwala mi stale patrzeć na książki dla dzieci okiem małej mnie.

W Polsce mamy naprawdę wiele fantastycznie zilustrowanych książek dla dzieci. Na posty promujące polską książkę dziecięcą będzie jeszcze czas, a tymczasem przedstawiam mojego ulubionego ilustratora Jimmiego Liao i jego magiczne Dźwięki kolorów












Jimmy Liao, Dźwięki kolorów
Wydawnictwo Officyna
Wydanie I, Łódź 2012

środa, 25 września 2013

W drodze po spokój

To były dobre dni. Z dala od zgiełku miast, słuchając jedynie ciszy gór. Takie miejsca na nowo uczą pokory. To tu człowiek wreszcie dociera do siebie. To tu od początku rodzą się uczucia i umacniają się więzi. I tylko pogoda nie dopisała...


sobota, 14 września 2013

Bu.

Bu, mówiła mała Matylda kiedy patrzyła na naszego psa. I wcale się go nie bała, wręcz przeciwnie. Z miłości wyrwała mu garstkę sierści z ogona. Dziś Matylda ma blisko pięć lat. Bufka jest z nami od lat sześciu. Przyjechała do nas ze schroniska 14 września 2007. Dziś są jej urodziny.



czwartek, 12 września 2013

Podejście drugie

Idzie jesień i przyjdzie mi zwariować jeśli nie zacznę ujarzamiać myśli. A gonią jak szalone więc wymaga to ode mnie nie lada wysiłku. Zatem postanowione, zaczynam regularnie prowadzić bloga, a co! Nie dlatego, że mam jakąś szczególną potrzebę ekshibicionizmu, ale po prostu by ogarnąć ten mój, często niepoukładany, świat. I tak, po ponad roku (o zgrozo!) od pierwszego posta publikuję obecny. A o czym blog? Tego jeszcze sama nie wiem, ale plan jest taki aby to miejsce było jak notatnik, który pozwoli spamiętać wszystko to co wokół mnie. A jeśli w tych treściach znajdziecie kawałek siebie, to zapraszam serdecznie i z góry dziękuję za odwiedziny. No to start!