Łapię promienie słońca jakby
miały być ostatnimi tej Jesieni. Skrada się Zima, to raczej już
pewne. Szronem spowije pobliski park, wypłoszy ptaki, nastroi na
nowe. Pies, jak co roku, uda że śnieg widzi po raz pierwszy.
Radości dostarczą wieczory z gorącą herbatą, a
książki (jak zwykle) nie pozwolą pogubić się myślom.
Mam
przeczucie, że to będzie dobry czas.
piątek, 22 listopada 2013
Recepta na szczęście
Nawet się nie
zorientujesz, a życie przeleci przez palce. Kiedy byłam mała, a rozmowy
dorosłych były tymi zakazanymi, ta prawda wydawała mi się daleko ode mnie. Dziś
przyglądam się sobie i temu gdzie jestem. Ja
jako córka, jako żona i wreszcie kobieta. Ja
w relacjach z innymi.
Papierowe przyjaźnie, znajomości na chwilę i codzienność
w biegu zabierająca czas na te najbardziej cenne kontakty. A życie ucieka,
przecieka przez palce… I zanim się ogarniesz, nie jesteś już małą dziewczynką,
a świat nie jest tak kolorowy jak za dziecka. Sen niespokojny o kolejny dzień,
posiłki w biegu, rozmowy z bliskimi wyłącznie online i jeszcze ludzie wokół jak
pijawki.
Chyba nie warto. Nie, na pewno nie warto!
Zatem małymi kroczkami poczłapię do szczęścia. Na początek plan jest taki by nadrobić te dwa ostatnie tygodnie w weekend. Bo przecież
jak to się uda to znaczy, że można, a życie w biegu to tylko wymówka. Te dwa
najbliższe dni będą zatem namiastką tego, jak powinno być na co dzień. Czas na
sen i wspólny posiłek przygotowany w domu. Na leniwy spacer z psem i pieczenie
ciasta. Na kino i książki. Na sport. Na kobiece przyjemności i rodzinne
spotkania. Na refleksję i długie wieczorne rozmowy twarzą w twarz…
Zaczynam już dziś.
poniedziałek, 11 listopada 2013
Po mojemu
Gdyby przyszło mi wybierać spośród
możliwie dostępnych miejsc to byłby to mały, biały domek. Być
może z szarą dachówką, drewnianymi okiennicami i koniecznie
drzwiami w kolorze, które kusiłyby tajemnicą.
Byłby tam ogród, ale taki dziki. Pełen chabrów, dzwonków i rumianków, a do okien zapewne zaglądałyby malwy. I rosłaby tam też jabłonka, najlepiej taka już wiekowa.
Byłyby również i inne drzewa, być może brzozy, które słuchając kolejnych pór roku, zmieniałyby liście, czarując tym samym podwórze na coraz to inne.
Od świata odgradzałby mnie drewniany płotek, niski coby przypadkiem widoku nie przysłonił na te wszystkie pola i łąki co wokół.
Do życia budziłyby mnie trel ptaków zaś dni żegnałabym kubkiem zielonej herbaty pitej na werandzie.
To moja bajka. Kto wie, być może kiedyś się wydarzy...
A teraz musi być jak jest, mieszkanie w bloku. I też OK choć mogłaby być to kamienica. A gdyby już była to (a jakże!) byłoby po skandynawsku.
Byłby tam ogród, ale taki dziki. Pełen chabrów, dzwonków i rumianków, a do okien zapewne zaglądałyby malwy. I rosłaby tam też jabłonka, najlepiej taka już wiekowa.
Byłyby również i inne drzewa, być może brzozy, które słuchając kolejnych pór roku, zmieniałyby liście, czarując tym samym podwórze na coraz to inne.
Od świata odgradzałby mnie drewniany płotek, niski coby przypadkiem widoku nie przysłonił na te wszystkie pola i łąki co wokół.
Do życia budziłyby mnie trel ptaków zaś dni żegnałabym kubkiem zielonej herbaty pitej na werandzie.
To moja bajka. Kto wie, być może kiedyś się wydarzy...
A teraz musi być jak jest, mieszkanie w bloku. I też OK choć mogłaby być to kamienica. A gdyby już była to (a jakże!) byłoby po skandynawsku.
zdjęcia: www.alvhemmakleri.se
poniedziałek, 4 listopada 2013
Mieć olej w głowie
Odkąd wywróciłam swoją dietę do
góry nogami (o czym będzie pewnie jeszcze nie jeden post) do mojego
menu na stałe weszły oleje. Dotychczas myślałam, że tłuszcz to
zło. Owszem, słyszałam i o tych tłuszczach „dobrych”, ale
zazwyczaj wszystko wrzucałam do jednego worka z metką „dodatkowe
kilogramy”. Nie wiedziałam wtedy jeszcze w jakim jestem błędzie.
Tłuszcze są absolutnie niezbędne
w naszej diecie. Bez nich nasz organizm nie funkcjonowałby
prawidłowo. Ułatwiają wchłanianie witaminy A, D, E i K oraz są
bogactwem Nienasyconych Kwasów Tłuszczowych (czyli tych
najzdrowszych z najzdrowszych). Najbardziej wartościowe oleje to te
tłoczone na zimno!
Przetestowałam już wiele olejów.
Olej rzepakowy, lniany, słonecznikowy, olej z pestek winogron, oliwę
z oliwek, olej sezamowy, z pestek dyni i kokosowy. Dziś o moich
absolutnych faworytach. O wyborze zadecydowały głównie walory
smakowe.
OLEJ Z PESTEK DYNI

Pestki dyni to źródło fosforu,
potasu, cynku, wapnia, żelaza i magnezu. Nie brakuje w nich również
błonnika i kwasów omega-6 i omega-9, które regulują cholesterol
we krwi. Ponadto olej z pestek dyni pomaga w walce z depresją i
wzmacnia układ odpornościowy. Ma również szerokie zastosowanie w
kosmetyce – polecany do cery suchej i łuszczącej się; pomaga w
walce z rozstępami oraz w walce z trądzikiem; nawilża. Stosowany
wyłącznie do potraw na zimno.
OLEJ RZEPAKOWY
Bogactwo kwasów omega-3, omega-6 i
omega-9. Stosowany w profilaktyce chorób serca i układu krążenia.
Dzięki zawartości kwasu oleinowego świetnie przeciwdziała
cholesterolowi. Obok oleju lnianego podobno najzdrowszy olej!
Polecany do potraw na zimno jak również do smażenia.
I mój absolutny ulubieniec OLEJ
KOKOSOWY
Obok licznych kwasów tłuszczowych
zawiera ten szalenie cenny laurynowy, który występuje tylko w
orzechu kokosowym i w mleku matki. Ma silne właściwości
antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne. Zawiera również
naturalne antyoksydanty co spowalnia procesy starzenia się skóry.
Wykazuje szerokie zastosowanie w kosmetyce. Może być stosowany na
skórę całego ciała, a także jako maseczka na włosy. Idealny do
masażu, świetnie nawilża. Znacznie mniej kaloryczny niż inne
oleje. Nadaje się do smażenia. No i ten zapach, magia :)
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)